piątek, 27 sierpnia 2010

Zatłoczone ulice

Standing here
The old man said to me

"Long before these crowdead streets
Here stood my Dreaming Tree"(...)

"Stojąc tu, Starzec rzekł do mnie:
-Wiesz, na długo przed tymi zatłoczonymi ulicami rosło tu moje Drzewo Marzeń.
Przesiadywał pod nim godzinami, nie czując upływu czasu. Pewnej nocy, postęp zabrał mu wszystko, co w jego cieniu doświadczył. Drzewo padło twardo, ścięte w ciemności. Starzec od wielu dni pragnie tylko jednego, znów usiąść pod swoim  Drzewem Marzeń. Przed oczyma stają mu kadry z życia. Dziewczyna, którą pierwszy raz pod nim pocałował a ona obiecała, że będzie tylko jego. Przypominają mu się słowa matki wypowiedziane pod drzewem:
- Pamiętaj, nie ważne co się stanie, ty zawsze będziesz moim dzieckiem. Zawsze będę cię kochać.
- Mamo, chodź szybko! Drzewo Marzeń umiera!
Powietrze stało się ciężkie od strachu, bo nie ma już miejsca, w którym czuł się bezpiecznie. Drzewo Marzeń umarło!"
Zawsze widzę takie obrazy słuchając piosenki Dave Matthews Band "Dreaming Tree". Chronologicznie muszę wyjaśnić, że etap, kiedy interesowałam się muzyką punk rockową miną bardzo szybko. Trwał może niespełna rok. Gust muzyczny ugruntował mi się w kierunku klasyki rocka, brit popu (BLUR, OASIS), bluesa a później jazzu. Dziś bardzo lubię słuchać piosenki, która ma równie głęboką treść, co i linię melodyczną. Marzę, aby na żywo usłyszeć Edytę Geppert, bo na szczęście Hannę Banaszak miałam już okazję posłuchać. Pani Hani dodatkowo akompaniował Jan Ptaszyn - Wróblewski, więc przeżyłam tego wieczoru prawdziwą muzyczną ekstazę.
Dave Matthews Band (DMB) to bardzo znana amerykańska grupa, niestety mało popularna poza swoim krajem. Płyty trzeba zamawiać a najbliższe  koncerty odbywają się w Niemczech. W ich muzyce zakochałam się na studiach. Kolega z roku był ich wielkim fanem. Posłuchałam, zauroczyłam się i tak łańcuszkiem zaraziłam ich twórczością wszystkich swoich znajomych. Pewnie zastanawiacie się dlaczego o nich piszę? Oczywiście zrobiłam sobie koszulkę według wzoru znalezionego na ich stronie internetowej. Była to koszulka z płyty " Before these crowded streets". Marcin, mój kolega i zadomowiony Rzeszowiak, powiedział mi, że jak chcę sobie trochę zarobić, to jest taki sklep, który sprzedaje koszulki malowane ręcznie. W asortymencie miał koszulki z, jak to nazwałam, "psychodeliczną abstrakcją".Były bardzo popularne i masowo noszone przez rzeszowską młodzież. Z tą moją koszulką, zachęcona przez Marcina i resztę znajomych, udałam się do sklepu. Nerwy były, ale właściciel - Grzesiek, okazał się bardzo sympatyczny. Dał mi chyba 5 T-shirtów i powiedział: - OK. Namaluj coś na nich i zobaczymy jak się będą sprzedawać". Koszulki przyniosłam na drugi dzień a jak po tygodniu zaglądnęłam do sklepu (komórki wówczas były luksusem), Grzesiek krzyknął od drzwi: - No! Nareszcie jesteś! Koszulki sprzedały się tego samego dnia. Zamawiam u ciebie następne". Tak właśnie zaczęła się moja współpraca z "Wujkiem Grześkiem", która trwała ok. 4 lat i przyniosła mi wiele satysfakcji i malarskich wyzwań.
Co do tej Matthewsowskiej koszulki nr 1, to dzwoniłam do mamy aby ją odnalazła w swoich głębokich szafach. Straciłam ją z oczu kilka lat temu. Jeśli się jednak nie odnajdzie to zamieszczę komputerową rekonstrukcję. Na razie, u siebie znalazłam tylko część szablonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za komentarz :)