wtorek, 26 lipca 2011

Mija roczek – Jubileuszowe Candy.

Jubileuszowe Candy

13 sierpnia ubiegłego roku opublikowałam swój pierwszy wpis na blogu. Stworzyłam go aby mieć miejsce w którym mogłabym pokazać swoje koszulkowe prace i nie tylko. Będąc już 2 lata na urlopie wychowawczym, szukałam dla siebie zajęcia, które sprawiało by mi przyjemność  a także trochę podreperowało domowy budżet. Wybór padł na malowanie koszulek. Zawsze to było dla mnie przyjemne zajęcie choć dawniej potrafiło mi zabrać nie jedną noc nie wspominając już o całych dniach. Satysfakcja jaką sprawiał mi widok osoby w mojej koszulce wszystkie te trudy rekompensował z nawiązką. Wiedziałam, że mając małe dziecko nie mogę poświęcić temu zajęciu już tyle czasu, pomyślałam więc aby podzielić się moją wiedzą z innymi ludźmi.  Postanowiłam napisać do Pani Małgorzaty Brigider, redaktor dwumiesięcznika „Wena design”. Tak zaczęło się moje pisanie dla tej gazety. Większość osób które tu zagląda, wiem, że są  czytelnikami Weny. Na jej stronach opublikowałam trzy artykuły i mam zamiar jeszcze kilka napisać. Pomysły są. W dniu kiedy powstawał mój blog -to zupełny przypadek ale myślę, że trochę proroczy- był Światowy Dzień Leworęcznych. Jest to również i moje święto oraz mojego 3 letniego synka a także Toma Cruisa i Nicol Kidman, Keeanu Reevsa, Bruca Willysa, Roberta De Niro, Davida Bovie, Stinga, Krzysztofa Pendereckiego, Andrzeja Mleczki, Ewy Gawryluk, Emilii Krakowskiej, Jerzego Pilcha. Zacne grono, nieprawdaż? Sierpień to także dla mnie czas świętowania i to dzień po dniu - 11 urodził się mój syn, 12 mamy rocznicę ślubu a 13 założyłam bloga.
Ta rocznica to też czas na podsumowania i postanowienia. Czasem było ciężko do dziś pojawiają się problemy najczęściej w zakupie koszulek. Hurtownie działają według własnych reguł, które ciężko jest przewidzieć i pokonać  malutkiemu odbiorcy detalicznemu. Borykam się też z brakiem czasu, bo synek rośnie i trzeba na niego jeszcze więcej uważać. Chciałabym też ciekawiej pisać bo do swojej składni mam wiele zastrzeżeń, które pogłębiają się przy czytaniu innych ulubionych blogów. Mogę obiecać, że w tej dziedzinie będę się bardzo starać .

 Z okazji mijającego już niebawem roczku ogłaszam więc „Jubileuszowe Candy” . Mam przygotowane dwie nagrody.
Pierwsza to darmowa koszulka z dowolnym wzorem wybranym przez zwycięzcę i namalowanym własnoręcznie przeze mnie.  Kolor do wyboru, proszę nie sugerować się zdjęciem :)

 Druga nagroda to kubek ze szkicami moich ulubionych koszulek, które wykonałam, logiem i adresem bloga. Drugi kubek jest mój i popijam z niego kawę przy pisaniu każdego nowego wpisu. 
Zapraszam serdecznie Wszystkich Czytelników do Candy!!!
Zasady Jubileuszowego Candy:
- komentarz pod tym postem.
- dla posiadaczy własnego bloga: podlinkowane „jubileuszowe”zdjęcie u siebie z boku bloga z informacją o candy,
- osoby anonimowe - nie posiadające bloga, które odwiedzają „Historie w…” i czytają, również zapraszam i proszę o zostawienie adresu mejla w komentarzu.
- losowanie odbędzie się 13.08.11r, lewą rączką mojego synka


Pozdrawiam serdecznie Wszystkich Czytelników i mam gorącą prośbę na cały kolejny rok: 
Pozostawcie po sobie ślad w komentarzach!

środa, 13 lipca 2011

Olodum - koszulka Michaela Jacksona



Od Pana Arkadiusza dostałam zamówienie na koszulkę którą nosił Michael Jackson w teledysku do piosenki “They Don't Care About Us”. Olodum , założyła grupa młodych ludzi z Brazylii  w 1979 roku. W swoim statusie podając walkę z rasizmem opartą na muzyce zachęcającej  do wzmocnienia poczucia własnej wartości i dumy wśród afro Brazylijczyków. Propagują również walkę o prawa obywatelskie dla wszystkich marginalizowanych grup społecznych, etnicznych.
Za nim zaprezentuję etapy wykonania koszulki podzielę się z Wami moimi wspomnieniami odnośnie postaci Michaela Jacksona. Pierwszym albumem jaki wysłuchałam w całości i to wielokrotnie był „BAD” i to w analogowym wydaniu na czarnej płycie długogrającej:) Kto dziś pamięta jeszcze takie sprzęty! Mój adapter „Artur” był rozgrzany do czerwoności po całodniowym słuchaniu. Płytę po długich prośbach i kocich oczach pożyczyła mi sąsiadka. Miałam jakieś 12 lat i pamiętam, że tańcząc (wygłupiając się)  uważałam aby czasem nie ruszyć stołem i nie porysować płyty. Pamiętam też jeden z pierwszych , już polskojęzycznych wydań „Popcornu” w którym była mini-książeczka z plakatami Jacksona od początku jego kariery. W kiosku trzeba było się zapisać żeby na pewno dostać upragniony egzemplarz. W innym wypadku czekał „tour de kiosk” po całym mieście. Dużym sentymentem z pośród teledysków darzę „Smooth Criminal”, pierwszy raz widziałam go we „Wzrokowej liście Przebojów” Marka Niedźwieckiego. Cały tydzień czekało się z niecierpliwością na ten program. Dziś stacji muzycznych w brud tylko nie ma na co patrzeć, wszystkie klipy takie same i pełne gołych … ,ech. Czasem i dobrą piosenkę potrafią skutecznie obrzydzić. Wolę więc nie oglądać chyba, że VH1 aby powspominać stare czasy i klipy jak filmy. Fanką muzyki wszelakiej byłam dość mocną a od kiedy w moim domu pojawiło się video zaczęłam kolekcjonować klipy na kasetach. Dzisiaj już nie do obejrzenia bo nie mam video ale na nich nadal są: "Remeber the Time", "Erth Song", "Black or White", "Give in to me" (genialny rockowy kawałek ze Shlashem), oraz "Who Is it".  Dzisiaj  przechodzą mnie dreszcze kiedy słyszę “Hollywood tonight” jakby Król Popu zmartwychwstał . Klip rewelacyjny – w mojej opinii. Teraz czas n koszulkę.
Przyjrzałam się uważnie postaci Jacksona w teledysku aby uchwycić proporcje poszczególnych elementów koszulki. Korzystałam także ze zdjęć nadesłanych przez  zamawiającego. Niestety nie zamieszczę ich na blogu,  ponieważ nie znam ich internetowego źródła.
Z tyłu koszulki, wokół wycięcia Pan Arkadiusz zażyczył sobie hasło: IT DOESN'T MATTER IF YOU ARE BLACK OR WHITE.  Po otrzymaniu koszulki, której dostawa niestety się przeciągnęła, zabrałam się do pracy. Szablony miałam już rozrysowane w komputerze, wydrukowałam je na próbę aby przyrównać je do wielkości koszulki. Jeden z „ludkowych” szablonów musiałam nieco pomniejszyć . Szablon na tekst z tyłu pleców tym razem oddałam do wycięcia specjaliście czyli ploterowi. Dziękuję bardzo Panu z drukarni, że potraktował moje zlecenie jako niecodzienne i obniżył do minimum cenę za wycięcie literek. Bez Pana uprzejmości nie wyszło by to tak dobrze! DZIĘKUJĘ :*




















Koszulka jutro rusza w drogę do właściciela. Ja zabieram się za pisanie zaległych artykułów. Miłego dnia :)

Ps. Dzisiaj na imieniny od mojego męża dostałam, uwaga: o 8:12 przez listonosza przyniesiona paczka a w niej DVD z koncertem Dave Matthews Band (cały zespół) live "The Central Park Concert". Dzisiaj wieczór sofa pochłonie mnie w całości :))  Kochanie - DZIĘKUJĘ :*****

czwartek, 7 lipca 2011

Prosto z USA

Prosto z USA wczoraj popołudniu do mojej skrzynki na listy dotarło DVD koncertu Dave Matthews'a. Tym razem uczestniczyłam w koncercie w domowym zaciszu, rozkoszując się muzyką, obrazem i wolną przestrzenią sofy :) Tą muzyczną ekstazę zawdzięczam przyjaciółce Sylwii na stałe mieszkającej w USA. Koncert jest formą "zapłaty" za obrazy z portretami jej dwóch synów, które są w trakcie realizacji :) Jak tylko je ukończę, efekt pracy udostępnię na blogu. To jednak trochę potrwa :)
Koncert wspaniały, na dwie gitary i piękny głos Dave'a. Wbił mnie w sofę. Można słuchać bez końca....
Poniżej zamieszam mały fragment koncertu który na wyrywki i w różnej jakości można wysłuchać za pośrednictwem You Tube.
Z pozdrowieniami dla wszystkich fanów Dave Matthews Band! Jeśli się zdecydujecie na zakup na pewno nie będziecie żałować:)



sobota, 2 lipca 2011

Pokąsana przez Scorpions(y)

Moi drodzy mogę powiedzieć śmiało sentencję: "Veni, vidi, vici" w lekko zmienionej formie: "Byłam, zobaczyłam, wysłuchałam i nie zamarzłam" :)
Cóż więcej pisać, po prostu CZAD! 


Wybrałam się dlatego, że moja chrześnica Karolina (lat 15) okazała się młodą (w pełnym tego słowa znaczeniu) fanką tego zespołu. Wstyd się przyznać, że zna więcej utworów niż "stara ale jara" Ciotka :)
Ja nie ukrywam, że poszłam aby sprawić dziewczynie przyjemność, zobaczyć wielkie historyczne muzyczne wydarzenia ale przede wszystkim usłyszeć na żywo KOBRANOCKĘ, legendę moich lat młodzieńczych. Mój mąż niestety musiał zostać z dzieckiem a dodatkowo widział i słyszał już Kobrę w Jarocinie, kiedy to święcił z zespołem swoje największe sukcesy. Teraz była moja kolej! Wyśpiewali wszystkie najlepsze kawałki, miodzik! Poniżej Kobra z telebimu, niestety dysponowałam tylko komórką :/


Sektor był daleki ale zajęłyśmy sobie dobrą miejscówkę, deszcz nie przeszkadzał, dodatkowo bliskość pozostałych zgromadzonych sprawiła, że czułam się jak pingwin w stadzie podczas zamieci śnieżnej :) Grunt, że było ciepło a wiatr hulał jak  w piosence "Rock You Like A Hurricane".
Szukałam stoiska z koszulkami z turne aby sobie zrobić tematyczne zdjęcie ale nie znalazłam. Potem deszcz i lęk przed utratą dobrej miejscówki zniechęcił mnie już całkowicie do dalszych poszukiwań.
Trochę fotek z początku koncertu. Są takie, jak i sprzęt :) A na profesjonalne foto z koncertu zapraszam tu i tu

Pozdrawiam i miłej niedzieli życzę!